Niezwykłe przygody zaczynają się tam, gdzie najmniej się ich spodziewamy. Tak właśnie było w przypadku Trola, który miał na imię Gromek. Mieszkał on w dżungli, w sercu zielonych, gęsto porośniętych terenów, gdzie słychać było radosne śpiewy ptaków, a powietrze było pełne zapachów egzotycznych kwiatów.
Gromek nie był zwyczajnym trollem. Jego skóra miała odcień delikatnej zieleni, a włosy przypominały trawę poranną rosą skropioną. Bardzo różnił się od pozostałych trolli – był przyjazny i zawsze pełen ciekawości do świata.
Pewnego ranka, kiedy słońce jeszcze leniwie przeciągało się, malując niebo delikatnymi barwami, Gromek postanowił wybrać się na niespotykaną dotąd przygodę. Postanowił przepłynąć rzekę, która przepływała niedaleko jego domu, tajemniczą rzeką, pełną zaskakujących zwrotów i nieodkrytych tajemnic.
Zbudował niewielką, drewnianą łódkę. Była ona wystarczająco duża, aby pomieścić go samego i kilka prowiantów na dłuższą wyprawę. Gdy tylko wiosła dotknęły spokojnej, lustrzanej powierzchni wody, przygoda się zaczęła.
Nie minęło wiele czasu, gdy nieoczekiwanie łódka zatrzęsła się od dotyku czegoś dużego. Gromek, ogarnięty lekkim niepokojem, postanowił sprawdzić, co to było. Ku jego olbrzymiemu zdziwieniu, w wodzie obok łódki pływała… świnia! Ale nie była to zwykła świnia; miała ona wielkie, okrągłe oczy pełne ciekawości, a jej różowa skórka iskrzyła się lekko w promieniach słońca.
— Cześć! Jestem Gizela. A ty kim jesteś? — zapytała świnia, nie kryjąc entuzjazmu.
— Jestem Gromek. Ale co ty robisz pośrodku rzeki? — odparł zdezorientowany troll.
— Wybrałam się na pływanie, ale trochę się zgubiłam — przyznała się Gizela ze smutkiem w głosie.
— Nie martw się! Razem znajdziemy drogę — zaproponował Gromek, a jego słowa rozwiały chmurkę smutku, która pojawiła się nad Gizelą.
Razem, troll i świnia, popłynęli dalej łódką. Okazali się niezwykłym duetem. Podczas podróży napotkali wiele wyzwań. Pewnego razu musieli się zmierzyć z prądem, który nagle stał się bardzo silny. Gromek walczył z wiosłem, aby nie obrócić łódki, a Gizela owijała swym ogonem rurkę łódki, dając dodatkową siłę.
— Dzięki współpracy dajemy radę! — wołała Gizela, kiedy wreszcie udało im się wydostać na spokojniejsze wody.
— Tylko razem jesteśmy silni — potwierdzał Gromek, uśmiechając się do swojej nowej przyjaciółki.
Podróż trwała wiele dni. Po drodze napotykali piękne krajobrazy; zielone wzgórza zdobiły brzegi rzeki, a w oddali można było dostrzec szczyty gór, które mieniły się różnymi barwami w promieniach zachodzącego słońca.
Pewnego wieczoru, kiedy słońce układało się do snu za horyzontem, a niebo przybrało odcień głębokiego fioletu, naszych bohaterów spotkała szczególna przygoda. Z krzewów nadbrzeżnych wyskoczył stwór, którego nigdy wcześniej nie widzieli. Była to istota podobna do ryby, ale z nogami zamiast płetw i lśniącymi, złotymi skrzydłami.
— Witajcie podróżnicy. Jestem Strażnikiem Rzeki i obserwowałem waszą podróż. Wasza przyjaźń i współpraca są przykładem dla wielu. Chcę wam podarować magiczny kamień, który spełni jedno wasze wspólne życzenie — mówił tajemniczy strażnik.
Gromek i Gizela wymienili spojrzenia, a potem, niemal jednocześnie, powiedzieli:
— Chcemy, aby nasza przyjaźń trwała wiecznie i nigdy się nie zakończyła.
Strażnik uśmiechnął się, machnął skrzydłami, a magiczny kamień rozświetlił się tęczowymi barwami, po czym rozpłynął się w powietrzu.
Od tamtego czasu Gromek i Gizela byli nierozłączni. Ich przygoda na rzece nauczyła ich, że nawet najbardziej nieoczekiwane spotkanie może przerodzić się w piękną przyjaźń. Przyjaźń, która jest silniejsza niż jakakolwiek rzeka.